Tekst: Rozdział 21. Ewangelii wg Jana.
Rozdział 21-szy Ewangelii Jana, jakkolwiek ostatni, nie tyle jest zakończeniem Ewangelii, ile wstępem do księgi Dziejów Apost., która zawiera podstawowe fakty, dotyczące Chrześcijańskiej służby w tym okresie. Jest to rozdział, który traktuje o służbie, — służbie Panu Zmartwychwstałemu, a zarazem o cierpieniu.
Zauważywszy to, zapytujemy, czy jest w nim jaki pojedynczy wyraz, lub zdanie, które by mogło posłużyć jako tonika (podstawowa nuta w muzyce) do nowego stosunku uczniowskiego. Sądzę, iż wyrażeniem takim jest: „Jeślibym chciał”. Kiedy Piotr zapytuje, co się stanie z Janem, za całą odpowiedź otrzymuje królewskie: „Jeślibym chciał”. Ja wierzę, iż to wyrażenie „jeślibym chciał” istotnie stanowi podstawową nutę całego wspomnianego rozdziału, jeżeli go będziemy uważać jako uwarunkowanie służby Chrześcijanina Zmartwychwstałemu Panu. Głównym bowiem warunkiem tej służby jest przyjęcie całym sercem woli Chrystusa Pana co do Jego świętych, woli, która się rozciąga na najdrobniejsze szczegóły tej służby, nie pozostawiając absolutnie nic własnemu wyborowi lub samowoli.
Sześć Cudownych Obrazów
W celu objaśnienia zasad powyższej służby mamy przedstawione w tym rozdziale sześć cudownych obrazów: każdy z nich bardzo wyraźny, każdy narysowany ręką Mistrza, każdy posiadający cudowną naukę.
Następnie, Pan był z uczniami, ucząc ich tej wyższej służby, lecz nie naznaczył bynajmniej żadnego podobnego zgromadzenia, jak to nad jeziorem. Chrystus Pan rozkazał uczniom, ażeby pozostawali w Jerozolimie, lecz do jednej rzeczy nie jest zdolny człowiek naturalny — ciało, a to mianowicie do pozostania w spokoju. My nie możemy czekać na jakieś jasne słowo od Pana. Mistrz ukazał się, powiedział im cudowne rzeczy i znowu zniknął. Godziny, a prawdopodobnie dnie upływały, a żadne nowe słowo od Mistrza nie nadeszło i Piotr stał się niespokojnym. Naturalnie, że począł myśleć o swoim starem zajęciu: „idę ryby łowić”. Samo to oczekiwanie na rozkazy jest nie do zniesienia. Tak więc idzie łowić ryby. Zaraz też widzimy jeden rezultat takiej działalności: widzimy kierownictwo ludzkie zamiast kierownictwa Bożego. Inni, prawdopodobnie ludzie łatwo dający się prowadzić, nie czujący się dobrze dopóki nie mają dowódcy, dodają natychmiast: „pójdziemy i my z tobą”. Ach, jak służba Chrystusowa jest często zepsuta przez ludzi silnej woli, którzy nie chcą czekać na słowo wskazówki, albo natchnienie od wszechpotężnego Mistrza, lecz czynią służbę samowolnie. Zwróćcie uwagę na skutek. Wszyscy ci mężowie byli rybakami, znającymi doskonale wody tego jeziora. Poszli, łapali całą noc i nic nie złapali.
Wreszcie, nastąpiła próba. Bardzo łagodnie, lecz te rzeczy zawsze są doświadczane. Pan jest na brzegu rano. Pamiętajmy, On odkupił tych ludzi swoją krwią; oni nie mają prawa do żadnej niezależnej służby; oni powinni byli zmienić swoją wolę, na Jego wolę. Mistrz, który ich sobie nabył, a zatem ma prawo do każdej czynności ich życia, stoi na brzegu i zapytuje: „dzieci! czy macie co jeść?”. Oni odpowiadają: „nie mamy”. Takie jest następstwo wyboru własnej drogi i miejsca w służbie. Czyż niema w tym łatwego, naturalnego i nienaciągniętego objaśnienia braku owocności w wielkiej części tak zwanej Chrześcijańskiej działalności?
Twierdzimy, iż nie powiedziano nam, abyśmy mieli powodzenie, lecz powiedziano nam tylko, iżbyśmy byli wiernymi. Jest w tym małe ziarnko prawdy, jednakże ja nie znajduję, ażeby Chrystus Pan nakazywał bezowocną służbę. Znajduję takie słowo: „alem ja was obrał; i postawiłem was, abyście szli i przynieśli owoc, i żeby owoc wasz trwał”. Jeżeli z cierpliwej i długotrwałej służby niema żadnego rezultatu, tedy jest w tym coś nieprawidłowego. P. Bóg chce, abyśmy mieli owoc z naszej pracy. Mówimy sobie: „o, to jest czas siania, żniwo przyjdzie po pewnym czasie i łatwo się zaniedbujemy, nie szukając pilnie przyczyny naszego niepowodzenia. Prawda, wierność jest wielką cnotą, lecz większa rzecz jeszcze jest zacząć dobrze i być pewnym, że mamy Pańskie „Ja chcę”, zanim cokolwiek dlań przedsięweźmiemy.
Tej nocy nic nie złapali, jednakże ręce, które były przekłute za nich, znając naprzód ich potrzeby, przygotowały dla nich śniadanie tamże na brzegu jeziora. To On był, który rzekł: „pójdźcie i pożywajcie”. Oni wykonali służbę samowolnie, jednak łaska Pańska nie pozostawiła ich bez posiłku. On ich miłował i chciał ich wprowadzić na właściwą drogę służby.
Chciałbym teraz, abyśmy gruntownie ustalili sobie, jako słudzy Pańscy, — że Pan najzupełniej jest wystarczający na wszystkie potrzeby Jego sług. Mię potrzebujemy żadnego innego źródła zaopatrywania, nawet w materialnych rzeczach poza Panem. Obyśmy mogli mieć wiarę wystąpić, zaufać Mu i następnie pozostawić Mu wolność służenia nam w naszych potrzebach, jak Jemu się podoba i w jakikolwiek sposób.
Zwróćmy uwagę na bardzo ważny drugorzędny nagłówek do tego obrazu: „Zmartwychwstały Chrystus Pan wybiera sobie do służby, kogo chce”. Lecz to tylko jeden ze szczegółów tego obrazu. Główne jego znaczenie jest to, że miłość do Mistrza jest jedyną pobudką, która nadaje służbie wartość w oczach Pańskich. Trzy razy Pan nasz zapytuje Piotra, czy Go miłuje i w odpowiedzi na wyznanie Piotra, że Go miłuje, iż Pan wie, że on Go miłuje, Pan trzykrotnie upoważnia Piotra do służby. „Miłujesz mię?” „Pasze baranki moje”. „Pasze owce moje”. „Pasze owce moje”.
Pomyślmy o tym przez chwilę. Czasem modlimy się o miłość do dusz; modlimy się nawet czasem, abyśmy mogli czuć „wielką troskę” o dusze. Znałem młodych ludzi, przygotowujących się do pracy misyjnej, jak się modlili, ażeby mogli mieć wielką miłość dla ludzi w Afryce, lub gdziekolwiek by byli posłani. Piotr jednak nie jest zapytywany o to, czy miłuje baranki i czy miłuje owce.
Zobaczylibyście, jak ten motyw upadłby nisko. Zapytanie brzmi: „miłujesz Mię?” Tedy paś baranki moje, paś owce moje. Jeżeli rozumiem Nowy Testament, to żadna inna pobudka do służenia Chrystusowi Panu Zmartwychwstałemu nie jest pobudką dostateczną.
Podziwiam, jak wielu z nas służy z wierności i gorliwości wyznaniowej tylko, lub też z powodu zainteresowania się pewną Organizacją, której jesteśmy urzędnikami, albo członkami. Wierzę, iż zachodzi wielka potrzeba głębokiego zbadania serc co do tego punktu. Czy głównym powodem do naszej osobistej służby dla Pana jest jedynie miłość ku niemu? Czy jest to jedyne doświadczenie, które stosujemy do siebie w naszej służbie codziennie?
Nie wierzę, że słudzy Pańscy umierają przypadkowo. Nie wierzę również, że śmierć u dzieci Bożych „zdarza się” przypadkowo. „Gdyś był młodszy, opasywałeś sam siebie i chodziłeś, dokąd chciałeś, lecz gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz”. Nikt z nas nie obrałby cierpienia. Nikt z nas nie chciałby wybrać sobie śmierci męczeńskiej. Jednakże Piotr, tak samowolny i bojaźliwy, jakim był, poddał się temu. Całe znaczenie jest w tem, ażeby być poddanym woli Bożej.
„To powiedział, dając znać, jaką śmiercią uwielbi Boga”.
Piotr chciałby był uczynić ją, żeby tak powiedzieć: przedmiotem wspólnym, zbiorowym. Widząc Jana, rzekł, „Panie, a ten co?”; w odpowiedzi na to Chrystus Pan rzekł: Piotrze, to nie jest twoja rzecz. Gdybym chciał, ażeby pozostał; gdybym chciał, ażeby łapał ryby; gdybym chciał, ażeby pasł owce i baranki; gdybym chciał, ażeby umarł, — co tobie do tego? „Ty pójdź za Mną”.
Tak jest z całą naszą służbą. My nie mamy brać rozkazów dla nas z drugiej, albo trzeciej ręki. O, starajmy się wejść w osobisty, bezpośredni stosunek z Mim! Jest dziwna, słodka wolność w tego rodzaju służbie. Chrystus Pan wybiera swoje własne sługi bardzo dziwnie nieraz. Jedyną pobudką do służby jest chęć podobania się Panu i miłość ku Niemu. Jednakże we wszystkich doświadczeniach, które przyjdą, spoczywamy w tem przekonaniu, że nasze cierpienia i nasza śmierć nawet na drodze posłuszeństwa są naznaczone dla nas przezeń i nie są przypadkowe, — że podobnie jak Jan, jesteśmy nieśmiertelni, dopóki nie dokonamy naszego dzieła. Kto chciałby marnieć tutaj bezużytecznie? Pewno, że nikt z nas.
Na koniec, Mistrzem naszym jest Pan, a nie człowiek. To jest doskonała wolność…
Napisał D-r. C. I. Scofield.
Tłumaczył A. P.
Artykuł pochodzi z czasopisma „Łaska i Pokój” nr 2 z 1927 r.
(Zachowano oryginalną pisownię.)