GDY WSZYSCY WOKÓŁ MYŚLĄ INACZEJ
Historia Kaleba
Czasy i bohaterowie
Każdy czas ma swoich bohaterów. w czasach wojny czci się odważnych wodzów, w czasach smutku i niewoli – zakazanych poetów. w czasach gospodarczej koniunktury bohaterami są kreatywni biznesmeni, gdy koniunktura się kończy, ludzie przypominają sobie o rewolucjonistach. Gdy spełnia się przysłowie, że „jak trwoga, to do Boga”, bohaterem ma szansę zostać nawet święty, gdy z kolei strach ustąpi poczuciu bezpieczeństwa i beztroskiej wolności, wyobraźnię mas zaczną rozpalać ciąże modelek i rozwody gwiazd z TV.
Przeciwieństwem takich bohaterów są ludzie, o których zwykło się mówić, że nie pasują do czasów, w których przyszło im żyć. Dotyczy to zarówno wyprzedzających swoją epokę geniuszy, wizjonerów, jak i ludzi, którzy jakby urodzili się nieco za późno (ten drugi przypadek niestety coraz częściej opisuje osoby o tzw. „staroświeckiej” kulturze, wychowaniu, elegancji czy też samodzielności i szerokich horyzontach myślenia). Często jednak tak się składa, że więcej mają nam do powiedzenia ci „niedopasowani” niż bohaterowie, których ich epoka i czas wyniosły na piedestał.
Niedawno porządkowałem swoje notatki po kiedyś wygłoszonych kazaniach. Przypadkiem natknąłem się na zapiski na temat Kaleba. Kilka lat temu analizowałem jego losy, zastanawiając się, czego dzisiaj możemy się od niego nauczyć. Kaleb to jeden z bohaterów Starego Testamentu, zdobywca Ziemi Obiecanej. Pod koniec życia doczekał triumfu, wcześniej jednak spotykały go głównie rozczarowania i porażki. Powodem była jego postawa i sposób myślenia, rażąco odbiegające od powszechnie uznawanych przez otoczenie. Pełen wiary i nadziei zupełnie nie pasował do masy malkontentów, w jaką przeobraził się naród izraelski po wyjściu z Egiptu. Jego punkt widzenia nikogo nie przekonywał, bowiem był to czas tchórzy i zawodowych pesymistów.
Przez większą część swojego życia Kaleb nie miał szans zostać bohaterem, musiał raczej ponosić konsekwencje swojego niedopasowania i pogodzić się z tym, że jego nadzieje i marzenia nie będą zrealizowane. Ale z tego właśnie powodu możemy się od niego dużo nauczyć. Bo czyż sami nie czujemy się czasem tak, jakby nas ktoś okradł z naszych marzeń? Albo czy nie odczuwamy trudności z dopasowaniem się do obowiązujących wokół reguł i wzorców? Dlatego po kilku latach postanowiłem wrócić do tej postaci, która na nowo ujęła mnie swoim opartym na wierze zdrowym rozsądkiem, szlachetnością, oraz wiernością marzeniom.
Uznanie czy racja?
Opisy Kaleba w Starym Testamencie są dość zdawkowe, pozwalają nam jednak dowiedzieć się trochę o jego życiu oraz poznać kilka interesujących cech jego charakteru.
Kaleb znalazł się po raz pierwszy w centrum wydarzeń, gdy został jednym z wywiadowców wysłanych do Ziemi Obiecanej. Jak dowiadujemy się z Księgi Liczb 13,1-3, został on wybrany do tego zadania, gdyż należał do grona przywódców w pokoleniu Judy, a na zwiad do Kanaanu zdecydowano się wysłać liderów. Mimo swojego wysokiego statusu społecznego Kaleb ponosi jednak porażkę, gdy próbuje przekonać lud do swoich racji Księgi (Lb 13,30; 14,6n). Nie wiemy do końca czy było to spowodowane brakiem zdolności politycznych i przywódczych (bycie wodzem z nadania nie musiało się wiązać z posiadaniem w tym kierunku odpowiednich predyspozycji i kompetencji), czy też było wynikiem ogólnej histerii, jaka wtedy ogarnęła ludzi. Nie wydaje się, aby Kaleb był osobą obdarzoną jakąś szczególną charyzmą i wpływem na otoczenie. Otwarcie mówił to, co myślał, ale sztuka subtelnej argumentacji i budowania poparcia dla swoich racji chyba była mu obca. Większym problemem jednak było to, że Kaleb znalazł się wtedy w sytuacji człowieka „niedopasowanego” do ducha czasu, a tacy ludzie, jak zauważyliśmy na wstępie, z reguły są marginalizowani i pozbawiani wpływu. To właśnie spotkało Kaleba, który wówczas mógł chyba liczyć tylko na wsparcie Mojżesza i Jozuego.
Często jednak jest tak, że o wartości, a tym bardziej o prawdziwości tego, co się głosi, nie rozstrzyga liczba stronników, atrakcyjność formy przekazu, czy też wyczucie oczekiwań ludzi i ducha czasu. Zawsze lepiej jest kogoś przekonać niż nie, gdyby Kaleb był nieco skuteczniejszy jako polityk, pewnie dla wszystkich skończyłoby się to lepiej. Był jednak tym, kim był, a poniesiona publiczna porażka nie obniżyła ani wagi ani prawdziwości jego słów!
Wracając do opisu samego Kaleba, w biblijnych relacjach zawsze wydaje się być naturalny i szczery, przyjmujący oczywiste fakty i prawdy takimi, jakimi są. Gdy po latach wejdzie wreszcie do Ziemi Obiecanej, nie będzie dla niego problemem swatanie córki w tej „historycznej” chwili (Księgi Jz 15,16 – bardziej subtelne natury pewnie zadumałyby się wtedy nad egzystencjalno-historyczno-duchowym wymiarem tego czasu, pozostawiając praktyczne sprawy na później). z kolei nieco rubaszna scena, kiedy Kaleb upomina się u Jozuego o swój przydział (Jz 14,6-12), podkreśla jego energię i witalność mimo upływu lat. Również w tym przypadku posługuje się on prostą i oczywistą dla niego argumentacją, mającą swoje oparcie w Bożej mocy i obietnicach. Wtedy jednak łatwo już było słuchać tego, co Kaleb miał do powiedzenia, bo wydarzenia ostatnich kilkudziesięciu lat w całej rozciągłości potwierdziły, że to miał on rację, również wtedy, gdy nikt nie chciał go słuchać.
Kogo my słuchamy? Czy tych, którzy mają nam rzeczywiście coś ważnego do powiedzenia, czy tych, co potrafią się dostosować do oczekiwań słuchaczy i zawsze mogą liczyć na większość? Według jakich kryteriów dzielimy ludzi na tych, którzy mają coś do powiedzenia i tych, których nie trzeba słuchać? Wsłuchujemy się w głos autorytetów naszych czasów? Może czasami więcej ma nam do powiedzenia zwyczajny człowiek z naszego otoczenia, nawet jeśli jest pozbawiony gładkości, zręczności i medialnych talentów?
Prosty nie znaczy powierzchowny
Przyczyną, dla której ludzie często odrzucają proste i oczywiste rozwiązania jest ich domniemana powierzchowność. Mówi się, że świat jest zbyt skomplikowany, by zadziałały proste rozwiązania. w dodatku każdy człowiek jest inny, ma inne problemy, konstrukcję psychiczną. Wbrew pozorom też uważam, że świat i człowiek to skomplikowana materia, których problemów nie sposób rozwiązać, sprowadzając je do przestrzegania kilku prostych zasad. Nie każda prosta porada jest dobrą poradą, powiem więcej, nie każda prosta maksyma dotycząca czy to duchowej, czy materialnej sfery naszego życia jest prawdziwa. Gdy stawiam za wzór Kaleba, który pewnie nie był ani politykiem ani intelektualistą ani też człowiekiem specjalnie subtelnym, to nie twierdzę: odrzućmy wszelkie subtelności i wątpliwości. Chodzi mi o to, że:
1) warto rozróżniać pomiędzy siłą oddziaływania danej treści i jej prawdziwością – nie zawsze jedno idzie w parze z drugim;
2) akurat za „prostotą” postawy Kaleba nie kryje się powierzchowność, lecz głębia duchowego i życiowego doświadczenia.
To, co sobie do tej pory powiedzieliśmy dotyczyło w dużej mierze kwestii przedstawionej przed chwilą w punkcie 1). Pozostaje mi ponowić zachętę, by czasami przełamać się i posłuchać również tych treści, które nie zawsze mają atrakcyjną dla ucha i oka oraz skuteczną formę. A nuż odkryjemy coś ciekawego w tzw. „prostych” prawdach? A nuż okaże się, że za nimi nie kryje się powierzchowność, lecz „głębia duchowego i życiowego doświadczenia”. By do tego zachęcić, rozwinę teraz punkt 2).
I kto tu jest powierzchowny?
Absolutnie nie uważam Kaleba za człowieka powierzchownego! Uważam, że widział i rozumiał z tego, co się działo wokół niego znacznie więcej niż jego otoczenie, a jego wnioskowanie było dużo bardziej przemyślane i rozsądne od prezentowanego przez jego adwersarzy, którzy na moment wyrośli na liderów opinii i bohaterów ludu.
Kaleb zrozumiał, że jest wolny
Kaleb zauważył na przykład, że po wyjściu z Egiptu czasy się zmieniły! Obserwacja z pozoru banalna, mimo to będąca często poza zasięgiem większości ludzi. Izraelici pozwalali się
Mojżeszowi ciągać po pustyni, mentalnie jednak ciągle tkwili w Egipcie, nie czuli się wolni, nie potrafili się cieszyć z nowej sytuacji. Za to urządzali wieczory wspomnień o tym, jak w Egipcie było syto i bezpiecznie, a na każdą napotkaną po drodze trudność reagowali histerycznie. Nie zauważyli prostego faktu, że przestali być niewolnikami, a stali się wolnymi ludźmi, którym co prawda odtąd nikt już nie organizuje codziennych zajęć i nie załatwia pożywienia, ale którzy za to mogą iść drogą, która jest ich drogą do ziemi, która ma być ich ziemią.
Ludziom się nieraz wydaje, że jeśli są podejrzliwi i sceptyczni, to jest to przejaw ich życiowej mądrości i doświadczenia. Oczywiście mądry człowiek nie wierzy wszystkiemu i umie odróżnić prawdę od pozorów. Czasem się nam jednak mówi, że życie to tylko gra pozorów, wtedy zaczynamy lekceważyć rzeczywistość, pokrętnie interpretować najbardziej oczywiste sygnały, a nasza zdolność poprawnego wnioskowania i skutecznego działania zostają poważnie ograniczone. Życie w Egipcie na pewno nauczyło Izraelitów podejrzliwości, zwłaszcza w odniesieniu do dobrych wiadomości. w życiu dobrze jest utrzymywać swój optymizm w rozsądnych ryzach, są jednak sytuacje, kiedy zaczynają się dziać „rzeczy wielkie” albo następują daleko idące zmiany. Bóg nieraz zmienia radykalnie sytuację człowieka na lepszą, otwiera przed nim nagle nowe możliwości; wtedy wygrywa ten, kto dostrzeże w zmienionych okolicznościach daną przez Boga szansę i Mu zawierzy, pozostanie natomiast na pozycjach sceptycyzmu czy obstrukcji może mieć tragiczne skutki.
Kaleb „pogodził się” z nową rzeczywistością (słowo „pogodził się”, ze względu na negatywną konotację należy oczywiście ująć w cudzysłów) i przyjął sytuację taką jaka była, tzn. uznał, że Bóg jest Bogiem, prorok prorokiem, Egipt Egiptem, exodus exodusem a obietnica obietnicą. Innymi słowy, czasy się zmieniły i trzeba zacząć żyć inaczej – porzucić mentalność i duszę niewolnika i zacząć zachowywać się jak człowiek wolny, bo Izrael w tym momencie już był wolny. Czy był to przejaw powierzchowności czy raczej umiejętność wyciągania właściwych wniosków z rozwoju wydarzeń, pozostawię ocenie czytelników.
Kaleb działa racjonalnie
Dowodem na to, że Kaleb czuł się człowiekiem wolnym była jego gotowość do działania, do tego, by wziąć sprawy w swoje ręce. Zaproponował proste rozwiązanie problemu, przed jakim stanął naród po otrzymaniu raportu wywiadowców: uznajemy, że nie będzie łatwo, może nawet uznajemy, że do tej pory nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, jak rzeczywiście będzie wyglądać zdobywanie Ziemi Obiecanej; podejmiemy jednak walkę, bo po pierwsze, po to przeszliśmy przez pustynię, a po drugie, zakładamy, że skoro Bóg prowadził nas do tej pory, (na co mamy dowody), to będzie nas wspierał również, gdy zaczniemy walczyć.
Taka postawa jest to oczywiście postawą człowieka wiary, a my przywykliśmy do tego, że wiarę przedstawia się jako przeciwieństwo rozsądku i działania racjonalnego. Tymczasem jeden z tajników życia polega właśnie na tym, że okazywanie wiary bywa najbardziej racjonalną postawą. Spójrzmy na tę sytuację, – kto się zachował rozsądnie: Kaleb czy jego oponenci? Kaleb zaproponował wiarę opartą na poczuciu wolności i dotychczasowym doświadczeniu pomocy Boga. A co zaproponowała strona przeciwna?
Najpierw wymyślili sobie powrót do Egiptu (Lb 14,4). Możemy sobie wyobrazić gorące powitanie, jakie by ich tam spotkało. Potem postanowili zaatakować Kanaan bez żadnego przygotowania, co skończyło się masakrą (Lb 14,39-45). Zachowanie Izraelitów i ich elit podczas tego kryzysu może nas szokować, w rzeczywistości jednak ukazuje ono dość zwyczajną prawdę o człowieku, który na ogół wcale nie zachowuje się racjonalnie, a na pewno nie staje się racjonalnym wtedy, kiedy odrzuca wiarę. Człowiek pozostawiony sam sobie, kieruje się przede wszystkim emocjami, by nie powiedzieć popędami. Wcale nie szanuje swojego życia; wolność dla większości ludzi jest pojęciem abstrakcyjnym i łatwozbywalnym (dlatego w Nowym Testamencie Bóg nakazuje nam życie w wolności, bo bez wyraźnego impulsu z Jego strony byśmy o tę wolność wcale nie zabiegali, ale to jest temat na osobny artykuł), dla krótkotrwałego interesu jest gotów podeptać własną godność, a odpowiednio „podpuszczony”, jest gotów bezmyślnie zaryzykować własne życie.
Wracając jednak do Izraelitów, u wrót Kanaanu mieli rzeczywiście chyba tylko trzy możliwości:
- zawierzenie Bogu i podjęcie walki;
- haniebny powrót do Egiptu połączony z ostatecznym wyrzeczeniem się wolności i własnej godności;
- rozpaczliwą samotną walkę.
Jak wiemy, mimo zabiegów Kaleba i Jozuego odrzucili pierwszą możliwość, gdyby nie bezpośrednia interwencja Boża pewnie wybraliby drugą, ostatecznie jednak zdecydowali się na trzecią.
Zwróćmy przy tej okazji uwagę na to, że często przeceniamy strach, jako główną siłę sprawczą ludzkich działań. Faktem jest, że to głównie ze strachu zwiadowcy przedstawili taki a nie inny obraz sytuacji w Ziemi Obiecanej, jednak widzimy, że później, pod wpływem silnych emocji, ci sami ludzie, którzy bezkrytycznie przyjęli ich punkt widzenia, byli gotowi udać się na samobójczą misję. Gdy więc spotykamy się ze strachem, czy to własnym, czy u innych ludzi, pamiętajmy, że nie jest on stanem absolutnym i raczej bywa skutkiem innych pobudek niż bezpośrednią przyczyną ludzkich zachowań. Na pewno strach może nas skutecznie powstrzymać przed podjęciem działań, co do których mamy ograniczoną motywację (dotyczy to również działań w sferze duchowej), zamiast więc absolutyzować strach, lepiej zapytać się samego siebie, na czym mi tak naprawdę zależy.
Trudno powiedzieć, czy Kaleb bał się bardziej od innych, na pewno miał jednak w porównaniu z pozostałymi zwiadowcami silną motywację, która pozwoliła mu przełamać strach. Czy prosta wiara Kaleba była powierzchowna? Czy nie było raczej tak, że miała ona dobrze przemyślane i ugruntowane podstawy, natomiast powierzchowne były, wyrosłe ze sceptycyzmu i niewiary histeryczne zachowania jego otoczenia, które w końcu doprowadziły do tragedii? Kto tu był naprawdę powierzchowny? Nie dajmy się zwieść pozorom, że ten kto bezgranicznie wszystko kwestionuje i podważa, wykazuje głębsze zrozumienie problemu niż ten, kto jest gotów w pewnych sytuacjach uwierzyć i zaakceptować fakty.
Kaleb jest gotów iść pod prąd
Zobaczyliśmy już, że trzymający się „prostej” wiary Kaleb lepiej od innych obserwował, wnioskował i proponował też najbardziej rozsądne rozwiązania. Możemy jeszcze dodać, że był gotów bronić swoich racji nawet wtedy, kiedy poglądy jego i Jozuego znalazły się w odosobnieniu. Zachowanie niezależności myślenia to w tym świecie prawdziwy luksus, świat ma bowiem swoje mody, nie tylko w sferze materialnej, gdzie królują wychudzone modelki, ale – może nawet przede wszystkim – w sferze intelektu. Jest tu pewna pułapka: fałszywa niezależność myślenia może być przejawem arogancji, nieuctwa i właśnie powierzchowności; trzeba się jej wystrzegać. Zagrożenie to nie pomniejsza jednak wagi prawdziwej niezależności sądów i myślenia, opartych na solidnym fundamencie własnej wiary, przekonań i doświadczenia. Gdy jesteśmy przekonani o słuszności naszych poglądów, powinniśmy po prostu ich bronić, warto wtedy znowu przypomnieć sobie prawdę, do której odnieśliśmy się na początku tekstu, że o ważności i prawdziwości przesłania nie przesądza liczba jego zwolenników.
Kaleb był gotów bronić swoich przekonań będąc w mniejszości, nawet wtedy, gdy jego życie zawisło na włosku (Lb 14,10). Nie wiedział chyba wtedy jeszcze, że 40 lat przyjdzie mu czekać na ostateczne potwierdzenie prawdziwości swoich słów.
Pozostać wiernym marzeniom
Kaleb, jakiego poznaliśmy do tej pory, to człowiek, który swoją wiarę, przekonania i doświadczenie przeciwstawił sceptycyzmowi i obstrukcji swoich współplemieńców, człowiek, który z pozoru mógł się w swoich postawach wydawać powierzchowny i prosty, a który przy bliższym spojrzeniu okazał się być bardziej rozsądny od swojego otoczenia. Czas teraz abyśmy zobaczyli człowieka, który prawie całe życie musiał czekać na spełnienie swojego marzenia i który mimo upływu czasu temu marzeniu pozostał wierny.
W przeciwieństwie do pozostałych zwiadowców Kaleb patrzył na Ziemię Obiecaną jak na swoje dziedzictwo. Nie zniechęcały go oczywiste trudności, czuł natomiast, że spełnienie Bożej obietnicy jest blisko, że wszystkie dotychczasowe wyrzeczenia, trudne dni spędzone na pustynie nie były daremne. Gdy pijane strachem pospólstwo wokół niego bełkotało o powrocie do Egiptu, on wiedział, że realizacja marzeń znajduje się w zasięgu ręki. Tym trudniej pewnie było mu pogodzić się z tym, co nastąpiło później. o ile współplemieńcy Kaleba musieli teraz przez kolejne lata zmagać się ze skutkami swojej niewiary, ostatecznie pożegnać się z mrzonkami o powrocie do Egiptu i zagoić rany po poniesionych klęskach, to Kaleb musiał pogodzić się z niespełnieniem marzenia, którego realizacja wydawała się być tak blisko. Przez 40 Kaleb będzie chodził wokół ziemi obiecanej wiedząc, że znajduje się tam jego dziedzictwo i jego nagroda i raz po raz będzie musiał godzić się z myślą że nie może do niej wejść.
Żaden człowiek nie jest „samotną wyspą”. Niestety czasami oznacza to, że musimy ponosić konsekwencje błędów innych ludzi, że inni ludzie czasami mogą nam utrudnić, jeśli nie zrujnować życie. Co mają powiedzieć ci, których najlepsze lata przypadły na czasy wojen i kryzysów wywołanych przez szaleńczych dyktatorów i nieodpowiedzialnych polityków? Co mają powiedzieć ci, którzy na co dzień muszą żyć w otoczeniu toksycznych bliźnich, nieraz we własnych rodzinach? Można powiedzieć, że współtowarzysze Kaleba zniszczyli mu życie. Gdyby to od niego tylko zależało, żyłby już dawno w Ziemi Obiecanej, był on na to od początku psychicznie i duchowo przygotowany; tylko że człowiek nie jest „samotną wyspą”, czasy, w których żyjemy, ludzie, którzy nas otaczają mają na nas o wiele większy wpływ niż na ogół jesteśmy gotowi przyznać. Kalebowi przyszło żyć w czasach, kiedy jego współplemieńcy nie uwolnili się jeszcze od niewolniczej tchórzowskiej mentalności, w nim samym był „inny duch” (Lb 14,24), dzięki temu duchowi zachował życie, ale nie uniknął dramatu spędzenia najlepszych lat swojego życia na pustyni.
Co robimy, gdy widzimy, że nie z naszej winy nasze marzenia się ulatniają? Kiedy uświadamiamy sobie, że zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy, a przez czyjąś głupotę lub złość mamy zrujnowane życie? Gdy musimy się pożegnać z naszymi nadziejami, bo nagle nadeszły gorsze czasy, doszli do władzy źli ludzie itp.? w takich sytuacjach łatwo o gorycz, cynizm, wyparcie się swoich marzeń i ideałów.
Kaleb miał 40 lat na to by zapomnieć o swoich marzeniach i pogrążyć się w goryczy i beznadziei, gdy jednak spotykamy się z nim po upływie tego czasu widzimy, że nic takiego nie nastąpiło! Kaleb w księdze Jozuego to ten sam Kaleb, co w księdze Liczb (pomijając wiek). Znowu gotowy do działania, optymistycznie patrzący w przyszłość, nadal wierzący w Boże obietnice! Żadnego narzekania, cynizmu, bełkotu o utraconych szansach, zmarnowanym życiu, najlepszych latach strawionych na pustyni. Niejeden człowiek na miejscu Kaleba pewnie uznałby, że jego czas już minął. Ludzie nieraz obrażają się na świat i swoje otocznie o to, że pewne rzeczy nie dzieją się wtedy, kiedy w ich przekonaniu był na nie najlepszy czas. Kaleb jednak tak nie postąpił, gdy zrozumiał, że teraz jest czas by spełnić marzenia, by wypełniła się obietnica i by wreszcie mógł zdobyć swoje dziedzictwo, bez wahania stanął w pierwszym szeregu do walki, jakby pierwsza wyprawa zwiadowcza do Kanaanu zakończyła się nie dalej niż wczoraj. Kaleb nigdy nie pozbył się swoich marzeń!
I znowu powraca pytanie, czy Kaleb postępował tak jak postępował, bo był człowiekiem powierzchownym, mało wrażliwym? Czy pozostanie wiernym swoim marzeniom, zachowanie wiary, uchronienie swojego życia od goryczy jest przejawem powierzchowności czy głębokiej życiowej mądrości? Zauważyliśmy już, że Kaleb działał racjonalnie, że jego pomysł, by podjąć walkę o Ziemię Obiecaną w oparciu o wiarę w Bożą pomoc był dużo bardziej rozsądny od szaleńczych pomysłów powrotu do Egiptu lub podjęcia samobójczej misji bez Bożego wsparcia. Odrzucenie goryczy, podtrzymanie nadziei i marzeń okazało się też lepszym rozwiązaniem niż zniechęcenie. Dzięki temu, gdy nadszedł właściwy czas, Kaleb nie był rozbitym wewnętrznie ludzkim wrakiem, lecz człowiekiem gotowym do działania.
Zachowanie w sercu swoich marzeń, nadziei i ideałów wbrew pozorom może być najwłaściwszym pomysłem na dalsze życie wtedy, gdy wskutek różnych okoliczności, często od nas zupełnie niezależnych, nie mogą się one zrealizować. Bóg do pewnych rzeczy w naszym życiu dopuszcza, innym razem sprawia, że coś się dzieje w zupełnie innym czasie niż byśmy chcieli (najczęściej inny czas oznacza czas dużo późniejszy niż nasze na ogół niecierpliwe wyobrażenia), wreszcie, musimy pamiętać o tym, że nie mamy wpływu na to gdzie i kiedy się urodziliśmy, w jakich czasach przyszło nam żyć i jakich „bohaterów” te czasy będą czcić. A Bóg raczej nie pozostawił ludziom wierzącym obietnicy przenoszenia ich do najprzyjemniejszych miejsc na ziemi w najlepsze okresy historii.
Podsumowanie
Kaleb może być dla nas przykładem człowieka, który wyrasta ponad swoje czasy i otoczenie. To człowiek, który potrafił stanąć w obronie wiary w obietnice i własne marzenia wtedy, kiedy bohaterami tłumów byli tchórze i ludzie o mentalności niewolników. Kaleb pozostał wierny sobie, dając świadectwo temu, że nie zawsze większość ma rację i nie zawsze prawdę mówią ci, którzy potrafią do siebie przekonać innych i zbudować wokół siebie większość. Kaleb wreszcie jest dowodem na to, że niekoniecznie kunktatorstwo, sceptycyzm i niewiara są przejawem mądrości i życiowego doświadczenia, że często decyzje oparte o wiarę w Boga są decyzjami najbardziej racjonalnymi, jakie człowiek może podjąć w życiu, a tacy „zwyczajni” ludzie kierujący się takimi „prostymi” zasadami nie muszą być powierzchownymi prostakami.
Losy Kaleba pokazują nam również, że niestety nie zawsze nasza wiara i właściwa życiowa postawa ochronią nas przed wpływem złych ludzi, złych czasów i złego otoczenia. Ich kombinacja może sprawić, że nasze najszlachetniejsze plany, marzenia i ideały mogą się nie zrealizować. Postawa Kaleba uczy nas jednak, że wiedząc o tym, lepiej pozostać wiernym temu, co nosimy w sercu niż popaść w zniechęcenie, gorycz i pretensje do Boga i całego świata, żyjąc w poczuciu straconego życia. Bóg może sprawdzić, że nadejdzie dzień, gdy doczekamy realizacji wielkich obietnic a nasze szlachetne marzenia się spełnią. w każdym razie lepiej jest żyć wiarą i nadzieją niż rozpamiętywaniem straconych szans i niewykorzystanych możliwości.
Jarosław Pieczko