Największe postępy w życiu duchowym czynią ci chrześcijanie, których Pan Bóg doświadczając zniewala chodzić w pewnej niemocy towarzyszącej im częstokroć aż do grobu. Ten bodziec który stale towarzyszył Apostołowi Pawłowi, ustawicznie przypominał mu, czym jest z natury. Żyjemy jak Jakub z obietnic Bożych, łaski i miłosierdzia, powinniśmy też jak i on walczyć, aby te obietnice i łaski stały się w nas rzeczywistością. Lecz obok darów miłosierdzia, pozostawia nam Pan Bóg ciało śmierci wraz z jego cierpieniami w tym celu, abyśmy byli zmuszeni stale uciekać się do potężnej zbroi duchowej.
Zdawałoby się, że serce ludzkie powinno się wreszcie zniechęcić, zużyć i wyczerpać w tych walkach bez końca, lecz nie, na tym miejscu, gdzie walczył Jakub tam właśnie otrzymał błogosławieństwo Boże. Teren naszych walk staje się zaprawdę terenem naszego błogosławieństwa! Nazwijmyż to miejsce „Fanuel”, albowiem tam oglądać będziemy oblicze Boże. Oblicze to stanie się odtąd najpotężniejszą naszą zachętą i pokarmem radości. Tak też było i z uczniami, gdy zrozpaczeni, upadający na siłach, zgnębieni śmiercią Chrystusa, nagle po zmartwychwstaniu, ujrzeli cudowne oblicze Jego i oglądali ręce przebite.
Łzy boleści, obawy i wątpliwości, natychmiast ustąpiły, a wielkie i kosztowne obietnice Boże, stały się dla nich cudownym urzeczywistnieniem posileni więc wielką radością, stali się odtąd zwycięzcami obfitującymi w wiarę niezachwianą, w moc nieustającą i w radość płomienną. „Lecz chwała Bogu, który nam zawsze daje zwycięstwo w Chrystusie i objawia wonność poznania Go przez nas na każdem miejscu” (2. Kor. 2, 14).
Artykuł pochodzi z czasopisma „Łaska i Pokój” nr 3 z 1927 r.
(Zachowano oryginalną pisownię)